czwartek, 30 stycznia 2014

Organizacja potrzebna od zaraz!

Czy Wam tez brakuje energii do działania??? Ostatnie dni nie nastrajają zbyt optymistycznie. Ze względu na moją delikatnie południową osobowość, brak słońca odczuwam aż nadto! Ale nic to, poprzez narzekanie, na pewno cieplej, przyjemniej i weselej nie będzie.


Zainspirowana książką poleconą przez dobrą duszyczkę ;) dzisiaj słów kilka o organizacji.
Podzielę ten mój wywód na kilka postów, bo jeden moglibyście czytać pół nocy :)
Zaczynam od organizera, czy jak kto woli kalendarza. Pewnie wiele z Was, papierowe kalendarze odłożyło już do lamusa, wszędzie królują tysiące smartfonowych aplikacji, jedna od drugiej ciekawsza, praktyczniejsza, lepiej rozplanowana graficznie...ale to nie dla mnie. Chyba jeszcze nie dojrzałam do tego etapu. Kalendarz w formie papierowej to jest to! Powinien mieć 3 podstawowe cechy:
1) format A5 (żeby nie trzeba było pisać drobnym maczkiem + większe trudności ze zgubieniem)
2) lekki (wystarczy, że w torebce nosimy pół domu, organizer nie może ważyć kolejną tonę)
3) każdy dzień powinien być na oddzielnej stronie ( dla dobrego rozplanowania dnia)

Jeśli znaleźliście dobry organizer, ale jego okładka przywodzi Wam na myśl dziennik z podstawówki, to możecie za pomocą swoich rąk i kilku pomysłów zamienić go w najnowszy krzyk mody :) (nie polecam dla poważnych przedsiębiorców ;))
Mój jest bardzo prosty, ale nie zamierzam go ubierać. W tym roku mniej znaczy więcej, trochę próbuję dorosnąć do roli bizneswoman ;)
Ale sam organizer to nie wszystko! Ważnym elementem są różnego rodzaju kolorowe karteczki i zakreślacze (szczególnie polecam dla wzrokowców), za pomocą których będziecie mogli podzielić swoje obowiązki na różne dziedziny, co szczególnie przydaje się każdemu tzw. człowiekowi orkiestrze, działającemu na różnych polach.

Dla mnie ważnym elementem jest też pozostawiona na końcu przestrzeń kilkudziesięciu stron, na tzw. inspiracje i pomysły. Czasami bowiem wpadam na coś w najmniej oczekiwanym momencie, za godzinę już o tym zapominam, a w takim organizerku wszystko czarno na białym, gdzie, jak i po co!

W związku z tym, że jednym z moich postanowień noworocznych jest większa dbałość o to co jem, staram się również zapisywać w nim pomysły na obiad lub kolację + listę zakupów. Wtedy wchodząc do sklepu wiemy już co chcemy i nie kupujemy w przypływie chwili produktów, które kwitną w lodówce, bo nie mamy pomysłu na ich wykorzystanie.
I pamiętajcie, organizer nie jest po to, by go nosić w torebce, ale wyrobić sobie nawyk zapisywania wszystkiego, i zaglądania tam kilkanaście razy dziennie! Początki nie są łatwe, zazwyczaj zapominamy o tym małym "przyjacielu", ale jak się nauczymy już z niego korzystać, to pomoże nam w systematyczności i zaoszczędzi nam trochę czasu.

W Lulu Home powstają nowe twory... zaczyna być bardzo wiosennie, ciepło i wesoło, bo my się zimy nie boimy, hu hu ha...


Miłego weekendu,
Lulu

środa, 29 stycznia 2014

Pastelowy Dior

Witajcie, dzisiaj krótki pościk "urodowy". Musiałam to zamieścić, bo jak usłyszałam, że nowa kolekcja Christiana Diora inspirowana jest Petit Trianon, nie mogłam tego przegapić!


 Petit Trianon to pałacyk w ogrodach Wersalu, który tylko i wyłącznie kojarzy mi się z Marią Antoniną. Dlaczego?? Bo król Ludwik XVI podarował go swej żonie, i był miejscem jej azylu, gdzie chowała się od "królewskich obowiązków". Nie będę podejmowała polemiki na temat tego, czy i jaka był Maria Antonina, ale nie mogę się oprzeć tym cudnym pastelom, koronkom i innym romantycznym akcentom garderoby i wystroju wnętrz, których była w pewnym sensie mecenasem :)

 


Wracając do Diora, ta kolekcja jest bardzo kobieca i szykowna. Opakowania są obłędne, kokarda Fontanges, symbol Diora idealnie współgra z pastelami, które uwielbiam, a całość wygląda jak luksusowa torebka przewiązana kokardą! 


Kolory w tej kolekcji są świetliste, ożywiające, wesołe i z pewnością nie przejdę obojętnie obok tych błękitno-miętowo-turkusowych lakierów! :)





Miłego dnia, niech moc pasteli Was trochę rozgrzeje! :)

 
Ciekawe zdjęcie :)

Lulu



piątek, 24 stycznia 2014

Idzie nowe, czyt. powrót starych dobrych czasów ;)

Chyba już kiedyś taki tytuł posta się przewinął, ale tym razem chciałam się z wami podzielić nowymi produktami i aranżacjami, które dostępne już w Lulu Home.
Jak każda kobieta szybko się nudzę, często potrzebuję coś zmieniać. Okres świąteczny, choć piękny, już trzeba włożyć między książki. Ozdoby schowane do przyszłego roku. Część przy okazji rozbiliśmy (przynajmniej ja mam do tego wyjątkowy dar :)), ale nie ma tego złego, bo przecież za rok będzie nowe piękne wzornictwo bożonarodzeniowe i przyda się zrobić ździebko miejsca na nowości :)
Mam straszliwe problemy z zamieszczaniem zdjęć, więc od razu przepraszam za różne rozmiary, ale nie zależy to ode mnie, mój komputer odmawia posłuszeństwa! :)
 Tytuł posta odnosi się do zmian, jakie szykujemy w Lulu Home. Powracamy do pasteli o czym już wspominałam, mamy masę nowych pomysłów, które mam nadzieję, uda nam się jeden po drugim zrealizować i już nie możemy doczekać się wiosny!
Mogę tylko zdradzić, że będzie u nas ptaszkowo, domkowo, kwieciście, czyli to co tygryski lubią najbardziej :)
Ponadto, dla tych wszystkich, którym marzą się literki na półkach mam w końcu dobrą wiadomość. Cały alfabetos dostępny w Lulu Home już od tej chwili! Niedawno dojechał! Ach, jak ja uwielbiam aranżacje z dodatkiem literek. One dodają tego czegoś, a w pokojach dzieci, są niezastąpione! Oto kilka inspiracji:

















Nie trzeba wiele:
literka
gwóźdź
tasiemka w pięknym pastelowym kolorze
I aranżacja ściany nad łóżeczkiem malucha gotowa!

Zima szaleje, chyba już się trochę zapędziła z tymi mrozami, ale ja się jej nie daję i wiosenne akcenty kwiatowe znoszę do domu na potęgę! Śniadanie wśród tulipanów smakuje zdecydowanie przyjemniej, energia do pracy się mnoży!


Pastele pastele i jeszcze raz pastele. W Lulu Home klimat iście wiosenny, zaklinamy ją, może niedługo nas zaskoczy?

  





 

Kieliszki z najstarszej francuskiej huty La Rochere podbijają serca naszych klientów. Już niedługo dostawa nowych wzorów, kwintesencja stylu shabby chic!


Ten weekend zapowiada mi się pracowicie, ale na pewno znajdę czas na chwilę relaksu przy książce. Dla fanów Audrey Hepburn polecam małą, niepozorną, ale bardzo ciekawą pozycję "Piąta Aleja. Piąta rano" autorstwa Sama Wassona. To książka dla fanów aktorki, ale i "Śniadania u Tiffany'ego". Znajdziecie tam mnóstwo interesujących, czasem zaskakujących hisorii z powstawania, najpierw książki , a potem filmu. Wiecie, że piosenka "Moon River" (jedna z najpiękniejszych oscarowych  piosenek w historii kina) miała być wycięta przez wytwórnię? A Audrey Hepburn wcale nie chciała przyjąć roli Holly Golightly. Bardzo podoba mi się recenzja "New York Times", który pisze, że ta książka jest "jak dobrze skrojona mała czarna, której "Śniadanie u Tiffany'ego przyniosło sławę".


Miłego weekendu Wam życzę. Odpoczywajcie, spacerów nie polecam, bo można nosy odmrozić!
Lulu




środa, 8 stycznia 2014

Wiosennie

Czy wszyscy powrócili cali i zdrowi do pracy po świątecznym lenistwie. Tym, którzy mieli ponad dwa tygodnie wolnego pewnie ciężko było podnieść się z łóżka wczoraj  o poranku. Ale myślę, że dziś już wszyscy zwarci i gotowi na stanowiskach, naładowani pozytywnymi wibracjami zabieramy się do działania ;) Ja osobiście bardzo lubię swoją pracę, nie traktuję jej w kategoriach harówki, ale wczorajszy poranek nie był najszczęśliwszy. Tym, którzy mają gorsze chwile polecam pysznego grzańca wieczorem, dobrą książkę i pozytywne myślenie.
 Styczeń już nam się rozgościł, zimy nie uraczyliśmy, dni już dłuższe, coraz mniej czasu pozostało do wiosny, jak dla mnie bomba! Podejrzewam, że jeszcze nas ta zima zaskoczy, ale i tak już bliżej końca niż dalej i to mnie podtrzymuje w lepszej formie!


Ostatni weekend spędziliśmy bardzo południowo :) 
Spontaniczny wypad w góry ze znajomymi delikatnie nas zmęczył, w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście! (P.S. Najlepsi kompani ever!)
W związku z tym, że w naszych Tatrach deficyt śniegu, weekend spędziliśmy pod znakiem smakowania góralskich frykasów w urokliwych karczmach.

 
Kwaśnicę tego wyjazdu zaliczyliśmy w "Karcmie pod Stacyjom" w Bukowinie Tatrzańskiej, którą szczerze polecam - bardzo miła obsługa, a jedzenie pycha, nic dodać nic ująć!


 
Zahaczyliśmy jeszcze o Kraków, a tam pod Wawelem hiacynty i magnolie nic sobie nie robią z zimy, tylko zaczynają kwitnąć!



Widok dziewczynki w czerwonym płaszczyku w Krakowie wywarł na mnie duże wrażenie. Fani "Listy Shindlera" i Romy Ligockiej z pewnością wiedzą dlaczego :)


Zahaczyliśmy jeszcze o Jarmark bożonarodzeniowy, cudowności....

 
Nowe pomysły w Lulu zaczynają wkraczać w fazę projektową, myślę że już przestawiamy się na wiosenne klimaty. Zaczynamy powroty do pasteli....ale w połączeniu z ukochanym melanżowym dresem! Z następnym postem przedstawię wiosenne zapowiedzi.
Wiosno przybywaj, zimo uciekaj, hej! (Coś mi zostało z weekendu, hej;))

Miłego popołudnia,
Lulu