piątek, 4 października 2013

Czerwony październik


Zimno nam się zrobiło za oknem, a to dopiero kilka dni kalendarzowej jesieni. W Lulu zaczęliśmy zmieniać aranżację na bardziej odpowiednią do tej pory roku. U mnie jesienią zawsze królują przepyszne polskie jabłka, ba nie tyle polskie, co podlaskie, a dokładniej pochodzące z sadu mojego taty. Mam to szczęście, że smak różnych odmian jabłek towarzyszy mi odkąd pamiętam. A że polskie jabłka są chyba najlepsze na świecie wiedzą nie tylko u nas. Polski klimat jabłka bardzo pokochały i chwała im za to! Najlepsi francuscy producenci cydru importują jabłka właśnie od nas Polaków!


W związku z tym, że nastał sezon na te owoce ( i jeszcze ukochane dynie, o których w kolejnym poście) zamierzam spożywać je pod każdą postacią i Was również zachęcam! W tym roku, oprócz samych jabłek opijam się sokiem wyprodukowanym z owoców bez innych domieszek - jest bardzo intensywny w smaku, jak koncentrat, dlatego mieszam go z wodą. Nie jestem fanką soków z kartonów, właściwie w ogóle ich nie piję, bo są za słodkie i mają różne dziwne substancje, które pozwalają im przetrwać w ekstremalnych warunkach nawet kilka lat (!). Jednak ten sok jest zupełnie inny. Produkowany jest z samych owoców (ten pochodzi z jabłek mojego taty, więc mam jeszcze większą świadomość tego, co piję), może stać do 12 miesięcy w niskich temperaturach, w domu powinien być spożyty w ciągu 3 miesięcy, a po otwarciu w ciągu dwóch tygodni, gdyż jedynym środkiem konserwującym jest tutaj temperatura 80 stopni, czyli pasteryzacja. W smaku jest wyborny!

 Nie chcę robić sklepu z bloga, ale wiem, że część z Was może chciałaby spróbować takiego prawdziwego soku, a nie ma możliwości go zdobycia. Nie jest to droga impreza, sprzedawany jest w pojemnikach 3l i 5l. Jeśli macie ochotę na trochę witamin, śmiało piszcie, a ja postaram się i Wam zorganizować wyjątkowy napój na jesienne słoty!

Lulu też się zmienia jak wspomniałam wcześniej. Wraz z zimnem przyszedł czas na wkomponowanie w nasz ukochany świat pasteli trochę bardziej energetycznych barw. Ma to też pewnie związek z Marokiem, o czym pisałam w poprzednim poście. Jeśli lubicie jasne pomieszczenia, z delikatnym dodatkiem pastelowych odcieni, nie bójcie się w sezonie jesienno-zimowym zaszaleć z intensywnymi kolorami. Czerwień rozgrzewa, kilka dodatków sprawi, że dom nabierze zupełnie innego wyrazu, stanie się przytulniejszy i zwyczajnie wnętrzarsko cieplejszy. Nie trzeba wiele, wystarczy mały obrusik, kilka czerwonych kubków, jakaś puszka, latarenka, czy szklana bomboniera wypełniona po brzegi pieknie wybarwionymi jabłkami!
Zamieszczam kilka zdjęć nowych szat Lulu Home, może Was trochę poinspirują!




Wrzosy dostały domek w postaci skrzynki po winie. Niestety już chyba ostatnie ich dni, niedługo poszukamy listopadowych chryzantem.






 Emalia przeżywająca swój renesans pięknie komponuje się we wnętrzach w stylu shabby chic. Odrapany luksus to jest to, co emalia lubi najbardziej!
Na koniec jeszcze króciutki, prosty przepis na jabłkowy podwieczorek. 

Tymczasem zmykam.
Chyba dzisiaj słońce o nas nie zapomni!
Aha i jeszcze jedno! Dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Uśmiechu, także niech żaden smutas nie wychodzi na ulicę, cieszmy się z pięknej aury za oknem, z tego że mamy siebie nawzajem i zachęcam Was mocno do jabłkowego szaleństwa. Zbliża się weekend, więc może jakaś pyszna szarlotka???
Udanego końca tygodnia,
Lulu

3 komentarze :

  1. Witam ile kosztuje w sklepie kubek carry on? Bo na zdjęciu nie mogę dojrzeć:) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hoa to jak jesteśmy w temacie podlaskich jabłek, to ja podlinkuję mój przepis na podlaską szarlotkę:) http://www.lifespiring.blogspot.com/2013/05/szarlotka-najprosciej-jak-sie-da.html

    Ale super jest ten jesienny wystrój, podoba mi się jeszcze bardziej niż mięty i pastele!

    OdpowiedzUsuń