czwartek, 26 września 2013

Wszystkie kolory Maroka

Jakie jest Wasze pierwsze skojarzenie ze słowem Maroko?....... Czy kiedyś się nad tym zastanawialiście? Mi od zawsze to słowo przywodziło na myśl masę kolorów, zapachów przypraw, których nazw nie byłam w stanie określić, gorące powietrze z chłodną bryzą smagającą twarz oceanicznym wiatrem. 

 
Jednym z moich marzeń podróżniczych była chęć odwiedzenia tego malowniczego kraju, który do największych może nie należy, analfabetyzm dotyka tam niemal połowy społeczeństwa (!), a jednak wiemy gdzie się znajduje i nawet mamy pewne z nim skojarzenia.


Mój blog nie jest podróżniczy, dlatego nie będę opowiadała o atrakcjach jakie czekają na was w Maroko. Podróże kształcą i otwierają przed nami pełną gamę inspiracji, dlatego dzisiaj chciałam też i Was poinspirować trochę wnętrzarsko!
Będąc w Maroko nie doświadczyliśmy efektu "uderzenia kolorami", tzn. wydawało nam się, że jednak wszystkie zdjęcia jakie widzieliśmy z tego kraju są trochę przekolorowane, a zapachów jest mnóstwo, to prawda, ale bardzo często niezbyt przyjemnych, o których wolelibyśmy szybko zapomnieć:) Jednak po powrocie, dopiero gdy zaczęłam przeglądać nasze zdjęcia dotarło do mnie, że jednak to jest malowniczy kraj, wszystkie barwy aż tańczą na wyświetlaczu aparata i wcale już mnie nie dziwi, że tak wielu artystów, pisarzy, malarzy, projektantów zachwyca się tym krajem, a nawet tam tworzą swoje dzieła.


A propos projektantów, jeszcze tylko mała dygresja i już przechodzę do wnętrz:) Szczerze wszystkim podróżującym w rejony Marakeszu polecam spacer po wyjątkowym miejscu, którym jest Ogród Majorrelle. Jaquees Majorrelle stworzył go w latach 20 ubiegłego wieku. 

 
Gdy przekracza się bramę wejściową w jednej chwili przenosimy się do innego świata. To niesamowite wrażenie, którego jeszcze nigdy nie doświadczyłam wchodząc do żadnej palmiarni, oranżerii, ani ogrodu. To królestwo botaniczno-artystyczne, oaza w centrum tętniącego życiem miasta. Właścicielem Ogrodu Majorrelle w 1980 r. (kiedy już był otwarty dla szerokiej publiczności) został słynny Yves Saint Laurent i Pierre Berge. Laurent zakochał się w tym miejscu, a zgodnie z jego ostatnią wolą, jego prochy zostały rozsypane na rubinowe chodniki i kobaltowe fontanny ogrodu.


Przechodząc do kwestii wnętrzarskich, nie podejrzewałam, że zacznę interesować się marokańskimi mozaikami, a intensywne kolory będę chciała przenosić do domu.  Przedstawiam Wam kilka inspiracji, które może pomogą Wam wyczarować mały Marrakesz w Waszym M.


 









 Myślę, że biel i wszelkie odcienie szarości wciąż będą grały u mnie pierwsze skrzypce, ale czy nie uważacie, że one są świetną bazą do stworzenia marokańskiego klimatu? Tak naprawdę niewiele potrzeba, czasem wystarczy tylko lampa, narzuta w piękne figury o intensywnej barwie, lub przemalowanie naszej małej szafeczki ludwiczka z szaraka na turkus czy głęboki fiolet. 

















Jesień i zima to pory roku, w których każdy marzy o zatopieniu się w ciepłym fotelu z gorącą herbatą i dobrą książką, a biele i pastele mogą czasem stworzyć chłodną atmosferę. Dlatego w tym sezonie zapraszamy Maroko na salony. Jeśli nie chcecie diametralnie zmieniać waszych mebli, może warto pomyśleć o mozaikowych poduchach, lub ukochanych przeze mnie w każdej formie lampach, lampionach i latarniach, nawiązujących do stylu marokańskiego, które ustawione przy kominku lub zwykłym grzejniku wprowadzą klimat wprost z marokańskiej kawiarni?

I na koniec moje ulubione zdjęcie - z rożowym tażinem w tle! Szkoda, że takiego nie widziałam, bo pewnie byłby już mój ;)

 Źródła zdjęć: zbiory własne i internet


Radosnego dnia mimo ponurej aury za oknem Wam życzę,
Lulu


poniedziałek, 23 września 2013

Letnio-jesienny misz-masz

Kochani! 
Witam Was pierwszego dnia jesieni. U mnie za oknem przedzierają się jeszcze ostatnie promyki letniego słońca, które niestety już tak nie grzeją jak jeszcze dwa tygodnie temu, ale i tak wprawiają w pozytywny nastrój. Miałam to szczęście, że poprzedni tydzień spędziłam na krótkim urlopie, wygrzałam się i skumulowałam trochę ciepła na zaś, ale po powrocie nieznośna aura wyssała ze mnie całe letnie nastawienie.



Nie narzekam już jednak na aurę, bo jesień to pora roku, która ma w sobie coś tajemniczego i magicznego, wszystkim pozwala się trochę wyciszyć, spędzić więcej czasu w swoich czterech ścianach, a dla wielbicieli spędzania chwil poza domem dostarcza niemałych atrakcji. Mowa oczywiście o grzybobraniu. Tylu miłośników zbierania grzybów, co w tym roku, jeszcze nie miałam wśród znajomych. Zastanawiam się czy to wynika z faktu, że się starzejemy, czy może raczej z mody na aktywne spędzanie wolnego czasu, kontemplowanie ciszy, poszukiwanie alternatywy dla telewizji, internetu? Oby jak najwięcej takich inicjatyw!


Ostatnio czytałam bardzo ciekawy artykuł o grzybach. Czy wiecie, że w Polsce występuje około 200 gatunków jadalnych grzybów, z których zbieranych najczęściej jest zaledwie dziesięć, do piętnastu? Ja myślę, że jednak nie tyle zbieranie grzybów jest w tym najważniejsze, co samo włóczenie się po lesie, dające podstawową radość odnawiającą siły. Jeśli nie ma grzybów, to nic... Można wziąć aparat w rękę i dopiero wtedy zauważyć jakie ciekawe krajobrazy maluje nam las. Czasem las trzeba zobaczyć na ekranie wyświetlacza naszych aparatów, aby naprawdę w niego uwierzyć.


Jak już wcześniej wspomniałam, udało nam się wyjechać, dość spontanicznie na krótkie wakacje tam, gdzie lato trwa cały rok....jak miło:) Bardzo dobrze wspominam tych kilka dni w innej kulturze, z nowo poznanymi znajomymi, którzy byli świetnymi kompanami przygód. Taki czas na naładowanie baterii był nam bardzo potrzebny. Z nowymi pomysłami wróciliśmy do domu i powoli, jeden po drugim zaczynamy je realizować!
 Nie przebrałam jeszcze zdjęć, nie lubię tego okropnie robić, zawsze ta czynność mnie bardzo nudzi, ale wrzucam kilka fot tak na rozgrzewkę. Przygotujcie sobie filiżankę dobrej herbatki, może być z prądem ;) i rozsiądźcie się w wygodnym fotelu! :)








Już tak dawno mnie tu nie było, że jeszcze nie pochwaliłam się Wam wywiadem, którego udzieliłam pewnej fantastycznej blogerce, która ma talent, głowę pełną pomysłów, czaruje tworzoną przez siebie biżuterią. Tych, którzy nie czytali jeszcze wpisu Oli na jej blogu, serdecznie zachęcam:

Na koniec jeszcze tylko pokażę Wam ostatnie poczynanie.... Z okazji urodzin, pewna młoda dama zamówiła zestaw przedszkolaka, czyli worek na buty, woreczek na ubrania i przyjemną poszewkę na kołderkę, oczywiście z Mimi :)


Tymczasem na dzisiaj kończę, te zdjęcia wyssały mi cały zapał do pisania;) Życzę Wam moi podczytywacze udanego tygodnia i korzystajcie z uroków jesieni!
Lulu